Rozdział 7
Zaczynamy od zera

May jadła naleśnika z dżemem z wielkim niesmakiem. Co prawda uwielbiała kuchnię Kiry, ale ostatnie wydarzenia odebrały jej apetyt. Mimo tego, że zdarzyło się tak wiele, nie traciła zimnej krwi, ale jak reszta jej przyjaciół była zaniepokojona. Miała mieszane  uczucia co do powrotu Cartera. Z jednej strony jej na nim zależało, a z drugiej wiedziała, że ta kara  to może być jego wina… Nagle stare radio stojące w rogu pokoju zaczęło grać.


-Co to? – powiedziała lekko wystraszona Sara.
-Ciii, to nasz sposób komunikacji ze strychu lub piwnicy do innych pomieszczeń.
-Pamiętasz coś z przed przybyciem do tego miejsca? – głos Kiry zabrzmiał przez radio.
-Pamiętam tylko, jak się nazywam – odpowiedział Leo.
-Jakie zdarzenia pamiętasz z pobytu w tym miejscu?
-Przyjechałem tutaj z tatą, wszystko mi powiedzieliście, zemdlałem, obudziłem się dwa dni później, Carter wrócił tutaj od Smoczycy, potem była próba i teraz jestem tutaj.
-Wszyscy, czyli kto?
-Ty i Hugo, May i jeszcze jedna dziewczyna taka ładna, czarne włosy, dość niska…
-Chodzi ci o Sarę?
-O tak, właśnie tak ma na imię. Wyleciało mi jakoś z głowy.
-Co o niej wiesz?
-W sumie to tylko tyle, że mieszka z May w pokoju.
-Rozmawiałeś z nią kiedyś sam na sam?
-Nie, czemu o nią wypytujesz?
-Zawsze pytamy o jednego z nas, kiedy ktoś traci pamięć sprzed przybycia tutaj. Jesteś głodny?
-Trochę.
-Pójdź do jadalni, czeka tam May i Sara przy śniadaniu. Hugo pójdziesz z nim i przyślesz  tu May?
-Nie ma sprawy – odpowiedział chłopak.
-Yhym.
Rozmowa ucichła. Sara otarła łzę z policzka.
-Po co to było? –zapytała.
-Musimy się trzymać tego, co według Leona jest prawdą. Inaczej zacznie mu się wszystko mieszać. Nie możemy mu ani słowem wspomnieć o jego przeszłości i związku z tobą. Rozumiesz?
-Ech, rozumiem.
Drzwi od windy się otworzyły. Wyszedł z nich Hugo z Leonem. Sara odwróciła wzrok i zaczęła płakać. Zanim chłopacy zdążyli usiąść przy stole, dziewczyna wybiegła z pokoju.
-Wszystko z nią w porządku? – zapytał zaskoczony Leo.
-Tak, tylko trochę źle się czuje.
-Ale chyba nie zatruliście naleśników?
-Ha, ha, nie, spokojnie. Możesz śmiało jeść.
-Sprawdzę, czy nic jej nie jest – powiedział Hugo, wychodząc z pokoju, zatrzymał się w progu – Prawie zapomniałem. Kira prosi, żebyś do niej przyszła May.
-Mogę cię zostawić?- zwróciła się dziewczyna do Leona.
-Pewnie! Żaden problem, więcej jedzenia dla mnie – powiedział uśmiechnięty chłopak.
 Nastolatka weszła do windy i już po chwili stała przed szpitalem. Otworzyła drzwi i zderzyła się w progu z Carterem.
-Możesz trochę uważać jak leziesz? – krzyknęła dziewczyna.
-Zluzuj pasy Mała- powiedział roześmiany nastolatek.
-Odczep się Prezes.
-Przecież wszyscy tak do ciebie mówią, więc co tak ostro?
-Nie mam humoru. Dasz mi przejść?
-Dobrze, przepraszam.
Carter wyminął ją i wszedł do windy. W szpitalu była  już tylko Kira. Siedziała ona pod oknem oparta o ścianę i patrzyła się w podłogę. Spojrzała na May spode łba. Oczy miała całe czerwone oczy. Policzki świeciły jej od łez. Mała usiadła koło niej i przytuliła ją.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Słyszysz mnie? Sówka?
Zapadła chwila ciszy.
-Dawno tak do mnie nie mówiłaś.
-Jakoś nie było okazji.
-Nie chciałaś tak mnie nazywać. Wiesz, że to Hugo tak do mnie mówił jeszcze przed próbą, wiesz też, że brakuje mi tego, a on zapomniał o wszystkim.
-Dalej coś do niego czujesz?
-Tak.
-I dlatego płaczesz?
-Wiem, jak czuje się teraz Sara.
-Nie, nie wiesz. Ona jest silniejsza niż ci się zdaje. Poradzi sobie. Bardziej boję się o ciebie.
 -Nie martw się o mnie.
-Zawszę będę.
-Dlaczego?
-Bo mi na tobie zależy.
-Dziękuję.
May otarła jej łzy i pomogła wstać. Przytuliła ją i poszły do windy. Zjechały do jadalni, gdzie czekali na ich wszyscy, omawiając ostatnie zdarzenia.

                                                                                                                       Zofia Regulska - kl 2d

Komentarze