Życie zatańczyło jej przed oczyma, gdy
ujrzała swoją śmierć. Prędko oderwała wzrok od czary i cofnęła się o
kilka kroków. Poczuła ból w biodrze zanim wpadła na szafkę, którą ktoś,
jakby specjalnie postawił tuż za nią.
Znajdowała
się w bibliotece wojewódzkiej w niedużym mieście. Bibliotekarka, nimfa,
zaprowadziła ją na strych, by poznała swoją przyszłość. W pomieszczeniu
znajdowała się czara, można powiedzieć rodem z Harrego Pottera, lecz
służyła ona wróżeniu i czytaniu przyszłości. Posługiwać się nią mogły
tylko nimfy i wróżki. Z tego, co Ona wiedziała, nie była ani jednym, ani
drugim. Przez kiepsko ocieplone ściany przedzierał się ziąb. Wzdrygnęła
się.
Ona. Zawsze ją tak nazywali.
Chyba nawet profesorowie na uniwersytecie nie pamiętali jej imion.
Przyzwyczaiła się. Kto chciałby nazywać się Denaturija? Nie, nie jest to
zwykłe imię. Pochodzi podobno z jakiegoś wymarłego języka, ale kto to
potwierdzi? Jej matka dawno nie żyje, a ojca nigdy na oczy nie widziała,
choć czasem zdawało jej się , że pojawia się w jej snach.
Ale może od początku?
Była
zima, bardzo mroźna, gdy Annabeth Kozakow zmarła osieracając trzyletnią
córkę. Dziewczynką zaopiekowała się babcia, Centuria Kozakow, wdowa.
Kobieta wychowywała wnuczkę w wierze chrześcijańskiej, jednak mimo to
była dość przesądna, by wierzyć w pecha i przepowiadanie przyszłości.
Denaturija chodziła grzecznie do kościoła, a później wróżyła koleżankom z
fusów po herbacie. Czy te dwie czynności nie kłócą się ze sobą nawet z
nazwy? Ona się wtedy nad tym nie zastanawiała.
Był
dżdżysty poranek, gdy Centuria postanowiła wtajemniczyć nastoletnią już
wnuczkę w tradycję rodziny Kozakowów. Babcia zabrała ją do swojej
pracy, do wojewódzkiej biblioteki. Wtedy Denaturija pierwszy raz
zobaczyła czarę, a w niej śmierć babci. Dwa dni później prawnik Centurii
odczytywał jej testament. Jej wnuczka dostała w spadku mieszkanie,
tajemniczą księgę, trzy złote klucze i czarę. Spoglądając w nią Ona
widziała jedynie śmierć, ból i nieszczęście i nie było jej z tym dobrze,
bo babcia zakazała jej ostrzegać innych. Nastolatka nie potrafiła
walczyć z surowymi nakazami św. pamięci Centurii. Po prostu nie mogła.
Brakowało jej siły by walczyć jeszcze z własnym sumieniem, choć i tak
już się z nim sprzeczała.
Dziś także
odwiedziła czarę, a jej opiekunka, Anatte, otworzyła przed nią strych
biblioteki. Dziewczyna spojrzała w czarę i przeraziła się niezmiernie.
Zobaczyła swoją śmierć. Leżała na drodze z powykręcanymi pod dziwnym
kątem kończynami, bez życia. A może tylko jej się to wydawało, może była
tylko nieprzytomna? Raczej nie, ale prawidłowa odpowiedź i tak przyjdzie dopiero z czasem.
Od
biblioteki do mieszkania dziewczyny były trzy minutki spacerkiem i Ona
pokonywała tę drogę kilka razy dziennie. Tak było i tym razem.
Przechodziła koło sklepiku z artykułami spożywczymi, gdy rozległy się
strzały. Podskakując z przestrachu wpadła na jezdnię. Poczuła piekielny
ból w łydce, spojrzała w dół. po jej nodze spływała rzeka krwi.
Postrzelili ją. Obejrzała się panicznie dookoła upadając na asfalt. W
jej stronę pędziła z prędkością około 60 km/h, niebieska skoda. Ona
zamknęła oczy i czekała na uderzenie, a gdy to nastąpiło jej świadomość
po prostu się wyłączyła, przez chwilę Denaturija miała wrażenie, że
otacza ją światło. Świadomość wróciła i dziewczyna zaczęła dostrzegać
kształty, a otoczenie straciło tylko ździebko na jasności.
Miejsce,
w którym się znajdowała nie odstawało od bieli w żadnym wypadku. Na
środku wielkiego, przestronnego pokoju znajdował się tron, a na nim
siedział starszy człowiek w długiej skromnej szacie. U jego boków trwały
niezmiennie dwie skrzydlate istoty o wyglądzie ludzi, anioły.
-Witaj- odezwał się starzec miękkim, dźwięcznym głosem. Chciała, by mówił dalej.- Witaj w raju!
Ona rozejrzała się jeszcze raz i dojrzała złotą bramę skrytą za tronem.
-Patrz,
bo niestety, nie tam pójdziesz- spojrzała na niego ze strachem, gdy
wypowiedział te słowa.- Jesteś Aniołem Stróżem, a twoja śmierć, jest
przypadkowym niedopatrzeniem, z mojej strony. Jestem Bogiem, nie powinno
mi się to zdarzać, więc wrócisz tam i będziesz udawać, że jedynie
straciłaś przytomność- spojrzał na nią ze spokojem, a w jej sercu
zagotowały się emocje.- Poznasz też swojego podopiecznego, najwyższy
czas. To Artem Siemionowicz- pokazał jej zdjęcie jakiegoś chłopaka,
nawet przystojnego.- Jest uczniem liceum, twojego liceum, klasa
równoległa, "C". Musisz go chronić. Wdał się w szranki z członkiem
mafii, grozi mu całkiem spore niebezpieczeństwo- Bóg zaśmiał się pod
nosem.- No, leć już.
Znów jej dusza
jakby odłączyła się od ciała, a gdy wróciła i Denaturija otworzyła oczy,
znajdowała się już na ziemi, w jej ukochanej Rosji. Nad nią pochylał
się jakiś chłopak. Przyjrzała mu się przez chwilę i rozpoznała Artema.
Chłopak wydawał się poruszony całym zajściem w dziwny i niezrozumiały
dla niej sposób.
-Już myślałem, że
straciłem anioła stróża- te słowa, wypowiedziane przez niego, zupełnie
wyprowadziły ją z równowagi. Skąd on mógł o niej wiedzieć, skoro ona o
nim nie wiedziała, aż do teraz?
Spojrzała na niego jak na idiotę, ale on się tym nie przejął. Jego charakter był dla niej prawdziwym wyzwaniem.
-Jestem
Artem Siemionowicz- przedstawił się, a Ona wzruszyła ramionami.-
Chciałem być miły- zauważył, a Denaturija znów wzruszyła ramionami.
-Skąd o mnie wiesz?- spytała w końcu.
-Nie przedstawiłaś się- stwierdził omijając jej pytanie i udając obrażonego.
-Denaturija Kozakow- mruknęła dziewczyna.- Skąd?- ponowiła pytanie.
-Z
książki, gwiazd i herbaty- odparł z promiennym uśmiechem. Zdaje się, że
dziewczyna uczyła się tego samego, by wiedzieć skąd ludzie tyle o niej
wiedzą, a może nie?- Chodź, ludzie się gapią.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad w postaci krótkiego komentarza.