Przypadki chodzą po ludziach...








Sobowtór króla

  Ta historia przeszła do klasyki zdarzeń niezwykłych. Wieczorem 28 lipca 1900 roku, król Włoch Umberto I gościł w restauracji w miasteczku Monza, gdzie nazajutrz miał uczestniczyć w zawodach lekkoatletycznych. Niespodziewanie stwierdził, że właściciel lokalu jest do niego łudząco podobny. Po krótkiej rozmowie władca był jeszcze bardziej zdumiony. Odkrył bowiem, nie tylko podobieństwo fizyczne, ale również niemal bliźniacze życiorysy. Restaurator miał także na imię Umberto, podobnie jak król urodził się w Turynie i to w dodatku tego samego dnia.
  Nie był to koniec podobieństw. Restaurator poślubił dziewczynę o imieniu Margerita 22 kwietnia 1868 roku - tego samego dnia, w którym odbył się ślub króla i jego małżonki, królowej... Margerity. Mało tego - swój lokal otworzył w dniu koronacji króla.
  Zafascynowany niesamowitym zbiegiem okoliczności, Umberto I zaprosił sobowtóra, aby następnego dnia towarzyszył mu w loży honorowej w ceremonii otwarcia zawodów. Nazajutrz, ku swemu przerażeniu, dowiedział się, że restaurator został z samego rana zastrzelony w tajemniczych okolicznościach. Kilka godzin później król zginął od kul zamachowca, który na oczach tłumu oddał do monarchy kilka strzałów ostrymi, specjalnie zabrudzonymi nabojami - gdyby rany nie były śmiertelne, śmierć miała nastąpić w wyniku zakażenia organizmu. Zgodnie z oczekiwaniami zamachowca, król zmarł zanim dowieziono go do pałacu. Lekarze tylko bezradnie rozłożyli ręce. Zamachowcem okazał się emigrant włoski mieszkający w Ameryce, niejaki Gaetano Bresci. Mężczyzna przyjechał do Europy, aby wykonać zadanie wyznaczone mu przez jego włoskich przyjaciół.

Wiktoria Kupis 3E
Źródło: Miesięcznik "Detektyw" z maja 2016 roku 

Komentarze