Czas na opowiadanie - część 1

   Refleksje nastolatki            
     Na początek się przedstawię.. nazywam się Laura, jestem typową nastolatką, to znaczy – byłam…byłam typową nastolatką. W moim życiu panowała rutyna, codziennie to samo, nigdy nic nowego się nie działo, dzień w dzień szkoła, dom, rodzinka, nauka, przyjaciele – choć dla nich już prawie wcale nie miałam czasu, ponieważ dla moich rodziców moja edukacja była najważniejsza i właśnie ją zawsze musiałam stawiać na pierwszym miejscu, przez co zaniedbywałam relacje z moją paczką.

https://www.google.pl/search?q=scena+wystep+w+teatrze&client=firefox-b&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjAtJ2N84vNAhVBLZoKHVRmBp8Q_AUICCgC&biw=1680&bih=938#imgdii=Vv6taYAS1GWu4M%3A%3BVv6taYAS1GWu4M%3A%3B4bwk3_jmaulWbM%3A&imgrc=Vv6taYAS1GWu4M%3A
                Mieszkam z rodzicami, młodszą siostrą i starszym bratem niedaleko Warszawy, ale każdego dnia dojeżdżam do stolicy do  mojej szkoły. Wstaję o szóstej rano, żeby przebić się przez sznur aut i na czas dotrzeć na lekcje, a o piętnastej z powrotem do domu, gdzie czekają na mnie książki, zeszyty i mnóstwo nauki. Chciałabym czasami normalnie pożyć, zwolnić, żyć tak, jak ja chcę, a nie, jak pragną tego moi rodzice, ale niestety – dopóki oni mnie utrzymują, nie mam nic do gadania. Moją pasją jest muzyka, śpiew, teatr i właśnie w tym kierunku chciałabym kroczyć w przyszłość, ale mogę tylko o tym pomarzyć, bo po ukończeniu gimnazjum wyjeżdżam do szkoły, gdzie będę uczyć się medycyny. Zazdroszczę moim rówieśnikom, którzy robią w życiu to, co chcą, spełniają się, po prostu żyją pełnią życia, a nie mają je zaplanowane. Może któregoś dnia ja też dostanę szansę od losu i będę mogła zrobić coś, co zostanie w mojej pamięci na długo… (…) Kończąc to zdanie w moim pamiętniku, usłyszałam:
- Laura? Odrobiłaś lekcje? Jutro masz sprawdzian z angielskiego, umiesz wszystko? – pytała mama.
- Tak, mamo, wszystko umiem, bynajmniej tak mi się wydaje – odpowiedziałam.
- To zrób tak, żebyś była tego pewna kochanie – wtrącił się tata.
- Dobrze, spędzę kolejne trzy godziny nad zeszytem, żeby się upewnić – zrezygnowana przytaknęłam i poszłam na górę z powrotem do swojego pokoju, otworzyłam książkę od angielskiego, ale niezbyt specjalnie mogłam się skupić na nauce.
W tym samym czasie dostałam SMS od mojej najlepszej przyjaciółki Sary:
HEJ LUU, W PIĄTEK WIECZOREM ROBIĘ MAŁĄ IMPREZKĘ. MAM NADZIEJĘ, ŻE WPADNIESZJ
Bardzo się ucieszyłam, bo chciałam w końcu wyrwać się z domu, już zabierałam się za odpisywanie: SUPER.. i nie skończyłam, bo do pokoju wszedł tata i zabrał mi telefon, gdyż uznał, że spędzam nad nim większość czasu, gdzie wtedy, kiedy ja przeglądam Facebooka, piszę ze znajomymi, bo tylko prawie w taki sposób podtrzymuję z nimi kontakty, nie licząc szkoły, inne nastolatki w moim wieku chodzą  po mieście, imprezują, palą, piją, a ja grzecznie siedzę w domu. Nadszedł wieczór, godzina dwudziesta druga – spać. Śniło mi się, że uwolniłam się od tego zgiełku, wszystkiego, co mnie otacza, czułam się wolna jak nigdy dotąd – szczęśliwa. Niestety, zadzwonił budzik – mój wróg numer jeden w godzinach porannych. Toaleta, śniadanie i do szkoły. Na miejscu byłam około godziny wpół do ósmej, więc miałam jeszcze chwilę, żeby porozmawiać z Sarą, Kają i Majką.
- Hej, dziewczyny – przywitałam się z przyjaciółkami, przytulając je.
- Siemka Luu – odpowiedziały jednocześnie.
- Widziałaś ogłoszenie w holu? – zapytała Majka.
- Nie, nie czytałam nic. A co to za ogłoszenie? – zastanawiałam się.
- Organizowane jest przedstawienie u nas w szkole i szukają chętnych osób. Casting jutro o godzinie piętnastej. A ty musisz tam pójść! – krzyknęła Kaja.
- Szukają kogoś właśnie takiego jak ty – powiedziała Sara.
- Nie wiem, znacie moich rodziców, wiecie, co oni o tym myślą, nigdy się nie zgodzą – odpowiedziałam zrezygnowana, bo bardzo chciałam wziąć udział w spektaklu.
W sumie wiedziałam, że i tak nic z tego, ale idąc na lekcję przeczytałam informację:



                                                OGŁOSZENIE

WSZYSTKICH UTALENTOWANYCH TEATRALNIE I WOKALNIE UCZNIÓW NASZEGO GIMNAZJUM ZAPRASZAMY NA CASTING DO PRZEDSTAWIENIA
„NAJLEPSZA EKIPA’’ , KTÓRY ODBĘDZIE SIĘ W CZWARTEK O 15:00 W SALI KONFERENCYJNEJ. NIE WSTYDŹ SIĘ I POKAŻ SWÓJ TALENT!


Zrobiłam zdjęcie i uznałam, że powiem o tym rodzicom – może się zgodzą. Nie mam nic do stracenia. To byłoby spełnienie mojego bodajże największego marzenia – zagrać w musicalu. Po skończonych lekcjach spotkałam panią Ewę z kółka teatralnego:
- Dzień dobry, czy mogłabym zająć minutkę? Mam na imię Laura i chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej na temat jutrzejszego castingu – rzekłam.
- A dzień dobry, Lauro, miło mi ciebie poznać. Serdecznie zapraszamy, poszukujemy osoby do głównej roli żeńskiej i kilku drugoplanowych, bo raczej role męskie ciebie nie interesują – zażartowała nauczycielka.
- No nie – zaśmiałam się.
- Wystarczy, że przygotujesz krótki monolog o sobie i zaśpiewasz wybraną piosenkę, a my stwierdzimy, czy właśnie kogoś takiego szukamy – odpowiedziała pani Ewa.
- Dobrze, dziękuję bardzo.. ogromnie chciałabym przyjść, ale nie wiem, czy sytuacja mi na to pozwoli – stwierdziłam.
- Zapraszamy, Lauro! Chciałabyś może porozmawiać? – zapytała z troską nauczycielka.
- Nie, bardzo pani miła, ale muszę już uciekać. Do widzenia – podałam rękę na pożegnanie.
- No dobrze, ale jak coś, to wiesz, gdzie mnie szukać. Mam nadzieję, że do zobaczenia jutro! – pożegnała się pani.
Po godzinie byłam już w domu i jadłam obiad z rodziną. Chciałam powiedzieć teraz im o castingu, ale Nadia źle się poczuła i wszyscy byli zaaferowani moją młodszą siostrzyczką, ale akurat do niej nie mam żadnych pretensji w końcu ona ma dopiero trzy latka. Ogólnie z rodzeństwem dogaduję się bardzo dobrze. Brat jest dla mnie wsparciem, przyjacielem, workiem treningowym, encyklopedią, kolegą, po prostu bratem, chyba najlepszym jakiego mogłam sobie wyśnić. Co by się nie działo, nawet w samym środku nocy z błahostką mogę przyjść do niego i wiem, że on mi zawsze pomoże. Dlatego najpierw przyszłam do niego:
- Hej, młoda, co jest? – zapytał.
- Kuba.. nie wiem, co robić – powiedziałam.
- Opowiadaj – stwierdził.
- Bo…jutro…u nas w szkole jest… - co chwilę się zacinałam.
- Casting? O to ci chodzi? – zadał pytanie.
- Dokładnie, czytałeś ogłoszenie? – zdziwiłam się, bo mój brat jest licealistą, którego takie sprawy totalnie nie interesują, no ale..
- Tak i uważam, że powinnaś tam iść – rzekł Kuba.
- Chciałabym.. ale co na to rodzice, przecież oni mi nie pozwolą, NIGDY – zasmuciłam się.
- Zostaw to mnie Luu  - przytulił mnie i zszedł na dół.
Czekałam na niego w pokoju chyba ze dwadzieścia minut, po czym przyszedł i powiedział:
- Jutro, godzina pietnasta, tylko się nie spóźnij! – krzyknął.
- Że co?! Mogę?! Jak ci się udało ich przekonać? – nie mogłam uwierzyć.
- Obiecałem im, że dasz z siebie wszystko, ale nie tylko w spektaklu, ale i w szkole – powiedział Kuba.
- Przyrzekam. Kocham Cię brat – przytuliłam go, jak najmocniej potrafiłam.
- Zawsze do usług, znasz mnie, wiesz, że zawsze pomogę, a teraz idź już ćwicz swój monolog i piosenkę na jutro – żartem wygonił mnie z pokoju.

Usiadłam na łóżku, krzyknęłam tylko głośno ‘’Dzięki!” i wzięłam się za pisanie monologu. Ok. Trochę mi to zajęło czasu, ale skończyłam. Teraz piosenka.. Wiem. Wybrałam utwór, przy którym przez moje ciało przeplatają się chyba wszystkie możliwe emocje. To francuska piosenka o miłości, przyjaźni.. o życiu. Pomyślałam sobie DAM RADĘ i położyłam się spać.
Na drugi dzień w szkole oznajmiłam przyjaciółkom, że idę na casting. Wszystkie mocno trzymały za mnie kciuki, ale ja czym bliżej było do godziny piętnastej, to ja coraz gorzej się czułam, ale to przez stres, tak mi się wydawało. Wybiła ta godzina, na którą tak bardzo czekałam. Wolno szłam korytarzem, wszystko mi się kręciło, zamazywało, było mi słabo, ale szłam cały czas przed siebie, aż doszłam do sali konferencyjnej, gdzie było chyba już z trzydzieści osób. Zamknęły się drzwi, ale ja stałam po drugiej stronie, gdzie miało wszystko się odbyć. Nie dość, że moje samopoczucie nie było idealne, to jeszcze to – byłam tak blisko możliwości spełnienia tego marzenia, ale ktoś zamknął mi drzwi przed nosem. Usiadłam pod ścianą, schowałam głowę  w dłonie i zebrało mi się na płacz, lecz usłyszałam nieznajomy głos:
- Ej, co się stało? Na casting? Dlaczego nie wchodzisz? Nerwy? Nie przejmuj się – cały czas mówił tajemniczy chłopak, który od razu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wziął mnie za rękę, otworzył drzwi i weszliśmy. Okazało się, że były one cały czas otwarte, tylko mój mózg na chwilę się zamknął.
- O Laura, przyszłaś jednak! Już się bałam, że ciebie nie będzie – ucieszyła się pani Ewa.
- Udało się – powiedziałam z trochę wymuszonym uśmiechem.
Usiadłam na fotelu koło Anastazji, którą znałam z wycieczki do Poznania, ale w całym tym zamieszaniu zgubiłam tego chłopaka, co mi pomógł, a przecież nie podziękowałam mu. Pomyślałam, że muszę go znaleźć. Już miałam wstać, ale pani Ewa zaprosiła mnie na scenę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam: TO JA, PRZECIĘTNA NASTOLATKA, O NIE PRZECIĘTNYCH MARZENIACH (…) zaśpiewałam piosenkę, pod koniec której, wszyscy wstali, bili brawo i mieli łzy w oczach. Pani od kółka teatralnego rzekła:
- Chyba nie musimy już dalej szukać. Laura, główna rola żeńska jest Twoja!!! – krzyknęła.
Na mojej twarzy pojawiły się łzy radości, łzy spełnienia. Musiałam jeszcze poczekać, żeby poznać resztę aktorów. Ku mojemu szczęściu, które dotychczas nigdy mi nie dopisywało, główną rolę męską dostał właśnie ten chłopak, ten który mi pomógł. Z każdym spojrzeniem wydawał się coraz bardziej idealny. Po chwili podszedł do mnie:
- Przypadek? – zażartował… Nazywam się Kamil, a ty? Musimy się poznać, w końcu czekają nas wspaniałe próby do głównych ról – powiedział z uśmiechem na twarzy Kamil.
- Jestem Laura, miło mi ciebie poznać. Bardzo dziękuję za pomoc przed castingiem, nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś mi nie pomógł, nerwy, stres, cały ten pośpiech – odrzekłam.
- Spokojnie, wszystko rozumiem – odpowiedział Kamil.
Nie skończyliśmy rozmawiać, bo pani Ewa zaczęła rozdawać scenariusze. Wzięłam swój egzemplarz i musiałam już jechać do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z bratem pojechaliśmy. Opowiedziałam Kubie wszystko, a on cieszył się razem ze mną, rodzice w sumie też, ale cały czas mówili mi, że nie mogę zawalić szkoły. Rozumiem. Naprawdę.
Odrobiłam lekcje, nauczyłam się i weszłam na Facebook. Do znajomych zaprosił mnie Kamil – przyjęłam od razu, a po chwili dostałam wiadomość: HEJ, JAK SIĘ CZUJESZ? CZYTAŁAŚ SCENARIUSZ? BĘDZIESZ GRAŁA MOJĄ DZIEWCZYNĘ, BĘDZIEMY MUSIELI ZAŚPIEWAĆ KILKA PIOSENEK RAZEM, MOŻE SPOTKAMY SIĘ KTÓREGOŚ DNIA I POĆWICZYMY?
Ucieszyłam się i odpisałam: HEJ, HEJ… JESZCZE EMOCJE NIE ZESZŁY ZE MNIE DO KOŃCA, ALE JAKOŚ PRZEŻYJĘ. A CO DO SCENARIUSZA – CZYTAŁAM I CHYBA NIE BĘDZIEMY MIELI WYJŚCIA. 
Umówiliśmy się w szkole na długiej przerwie, żeby pogadać i chociaż trochę się poznać. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa, to uczucie nie towarzyszyło mi już tak bardzo długo.

Długo nie mogłam zasnąć, serce biło mi jak oszalałe. W końcu udało mi się przysnąć, ale nie na długo.. Obudziłam się z silnym bólem głowy, nic nie widziałam, prawie nic nie czułam, wydawało mi się, że umieram. Zaczęłam bezradnie krzyczeć i wołać rodziców ostatkiem sił. Od razu przybiegli, tata zaniósł mnie do auta i jak najszybciej pojechaliśmy do szpitala. Czułam, że nie było czasu nawet wezwać karetki, tak myślałam, że to jednak nie tylko stres czy nerwy albo przemęczenie. Po drodze do szpitala straciłam przytomność, odzyskałam ją dopiero na miejscu, jak już byłam przypięta do różnych medycznych sprzętów, ale kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Koło mnie siedzieli rodzice, zdenerwowani i bardzo smutni, nie wiedzieli, co się stało, z resztą kompletnie nikt nie wiedział. Zapytałam o co chodzi i poprosiłam mamę, żeby zawołała Kubę – on był jedyną osobą w mojej rodzinie, której ufałam bezgranicznie. Przyszedł, a ja go poprosiłam o to, żeby zadzwonił do Sary i przekazał jej, że mnie nie będzie przez jakiś czas w szkole i żeby przeprosiła ode mnie Kamila, bo dzisiaj mieliśmy się spotkać – właśnie, takie mam szczęście. W tym samym czasie do sali, w której leżałam, przyszła pielęgniarka i tylko powiedziała moim rodzicom, że jest jej bardzo przykro, i że muszą jak najszybciej podjąć decyzję. Byłam w amoku.. jaką decyzję?! Co się ze mną dzieje?! Co mi jest?!
- Mamo, co mi dolega? – zapytałam przerażona.
- Kochanie.. – mama zaczęła płakać tak, że nie mogła się uspokoić.
- Skarbie.. musimy podjąć decyzję.. – powiedział smutny tata.
- Tato? Jaką decyzję?! Co mi jest?! – krzyczałam przerażona.
- Lekarze nie wiedzieli, co ci dolega, ale zrobili dokładniejsze badania.. i wyszło na to, że cierpisz na złośliwego guza mózgu – drżącym głosem rzekł tato.
- Jak to?! Nie mogę umrzeć! Nie chcę! Mam dopiero piętnaście lat, tato pomóż mi, proszę – zaczęłam płakać jak dziecko. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że zapewne zostało mi kilka dni życia, a ja nigdy nie spełniłam żadnego marzenia, przez tę codzienną gonitwę, nie zagrałam w żadnym poważniejszym spektaklu, nie miałam chłopaka ani nie wyjechałam z przyjaciółkami za granicę, zapominając o tym, że jako dziecko chciałam zaśpiewać w Nowym Yorku.
- Luu, musisz zdecydować .. chcesz walczyć, czy przyjmować leki przeciwbólowe i czekać, aż twoje serce skończy wędrówkę? – powiedział zapłakany tata.
- A jakie mam szanse na normalne życie? – zadałam pytanie.
- Lekarze twierdzą, że jak się nie zdarzy żaden cud, to niecałe 10% , guz jest zbyt duży, nie chcą zgodzić się na operację tutaj – odpowiedział mi.
- Tato, ale ja zanim umrę chciałabym spełnić swoje marzenia, proszę.. może jest jeszcze jakieś wyjście z tej sytuacji – zapłakana i bezradna prosiłam.
Przyszedł lekarz, przedstawił diagnozę i plan działania:
- Dzień dobry, Luu, tak mówią do ciebie? Zbadaliśmy twoje ciało i doszliśmy do wniosku, że problem jest w głowie, masz złośliwego guza mózgu, na razie bez przerzutów, ale to tylko kwestia czasu. Tak naprawdę masz dwa wyjścia albo poddajesz się i czekasz na śmierć, albo walczysz do samego końca. Jak wybierzesz walkę, to podamy ci chemię i przetransportujemy do szpitala w Gdyni, ale nie obiecuję sukcesu. Decyzja należy do ciebie – rzekł lekarz.
Chciałam się poddać, już otwierałam usta, żeby powiedzieć, że nie walczę, nie mam na to siły, wolę umrzeć, lecz zobaczyłam w drzwiach Sarę, Kaję i Majkę, a za nimi stał Kamil, wtedy zrozumiałam, że chcę walczyć, muszę zrobić to dla nich, dla przedstawienia, w końcu obiecałam.
- Będę walczyć Panie doktorze, chcę przeżyć chociaż do końca roku szkolnego, proszę – powiedziałam.


                                                                                        Autor opowiadania: Magda Artemczyk kl. 2d

Komentarze